„Wiosenne potyczki-czyli manewry miłosne” – scenariusz przedstawienia z okazji DNIAWIOSNY 2009.

 

 

 Piosenka Lady Pank „Czarownik”

 

Studio telewizyjne pani redaktor Renaty Wkręt

Pani redaktor:

Witam Państwa w programie wiosenne potyczki Renaty Wkręt. Tak tak to ja Renata- och jaka jestem przejęta, to mój pierwszy autorski program. (brawa) Witam zaproszonych w studiu gości. Bardzo się cieszę, że przybyliście tak licznie. Och barawa dla publiczności. Proszę państwa mój program poruszy dziś bardzo ważna kwestie rodzącej się miłości. Wiosna jak wiemy nastraja nas optymistycznie, śpiew ptaków, zapach kwiatów budzi w nas różnorodne uczucia. Pragniemy dla siebie czegoś innego, nowego co poruszy nasze serca. A co dotyka nas najmocniej- miłośc proszę mi wierzyć to miłość. Już starożytni wiedzieli, że nie ma na świecie nic cenniejszego.

Moi pierwsi goście przybyli do studia aż ze starożytnej Troi, powitajmy ich gromkimi brawami. Oto oni….


 Wojna trojańska
(„Każdy kij ma dwa końce” Lady Pank ;)

 

Pani redaktor:

Proszę państwa moi goście udowodnili, że Miłość nie pyta o nic, bo kiedy zaczynamy się nad nią zastanawiać, ogarnia nas przerażenie, niewypowiedziany lęk, którego nie sposób nazwać słowami. Wojny, rozboje, ucieczki i powroty a wszystko w imię miłości. Ale miłość nie jedno ma imię. Jak śpiewa zespół De Mono „Kochać to nie znaczy zawsze to samo” zapraszam następnych gości. Powitajmy gromkimi brawami słodką Antygonę i jej wujaszka Kreona.

 

Piosenka De Mono „Kochać to nie znaczy”

 

Antygona

 

Osoby:
Kreon - król grecki - strasznie permamentny...
Antygona - psotnica
Służba - ramię władzy
Zeus - Pan na Olimpie
Po wojnie...

Kreon: - Była wojna. Wojna została wygrana, kto trzeba zabity. Teraz jednych pochowamy, a innych nie! Dawać tu Antygonę!

Antygona: - Witaj Kreonie, obyś żył wiecznie.

Kreon: - No no, obym, obym! Antygono, zabiliśmy twego brata.

Antygona: - Wiem, wuju.

Kreon: - To zdrajca! Zakazuję go grzebać.

Antygona: - Ale obyczaj każe grzebać.

Kreon: - A ja zakazuję! To moja ziemia i nie będzie mi w niej grzebał żaden obyczaj! A jak się komu nie podoba to ajlowiu!

Antygona: - Bogowie cię pokarzą!

Kreon: - A niech pokazują. Won! Że też ja muszę znosić takie imponderabilia.

Antygona: (odchodzi)

Kreon: - Służba!

Służba: (przybywa)

Kreon: Słuchaj no służba. Pójdziesz natychmiast pilnować...

Służba: (idzie natychmiast)

Kreon: - Wróć! Nie aż tak natychmiast! Pójdziesz pilnować czy ktoś nie grzebie zdrajcy. Jeśli ktoś grzebie... to złapać tą Antygonę i parlando.

Służba: - Zrozumiałem! (rozumie i odchodzi)

Kreon: - Patrz go, zrozumiał. Uczony, czy co: Ciekawe skąd u służby taka elewacja...


Kreon: - Co z tą Antygoną:

Służba: (z oddali dochodzi sapanie, tupot i dĄwięki demolki) - Łapie się, łapie się! Cały czas jest łapana.

Kreon: - Proszę przyśpieszyć. Kara czeka!

Służba: - Mam. Och, strasznie się wyrywa! (wprowadza złapaną)

Kreon: (do Antygony) - Grzebałaś, co:

Antygona: - Grzebałam.

Kreon: - No i co teraz...:

Antygona: - Każesz mnie zamurować.

Kreon: - Hm... a może mnie ruszy sumienie:

Antygona: (bez zastanowienia) - Nie ruszy.

Kreon: - Nie dała się nabrać! No to... murować! (Antygona zostaje wyprowadzona)

Głos Budowniczych: (dochodzi z oddali w postaci śpiewu) - Budujemy nowy dom, jeszcze jeden nowy dom...

Zeus: (wkurzony, z osprzętem) - Kreonie, jam jest Zeus. Ale mnie wkurzyłeś! Trzymaj antenkę! Gdzie ja mam piorun...: Mam! (jebudu!)

Kreon: (wystraszony) - O Jezu!

(!!!)

Zeus: - JA CI DAM JEZU!!! JA CI DAM JEZU!!! (bije Kreona po pysku)

 

Pani redaktor

Och nie wiedziałam, że Zeus to taki brutal, przepraszam państwa za ten incydent, ale w telewizji publicznej nie takie rzeczy się zdarzają. Ha ha ( histeryczny śmiech) Wracając do tematu, o czym to ja …. Już wiem…Proszę Państwa musicie mi uwierzyć, że miłość jest zawsze nowa. I bez względu na to, czy w życiu kochamy raz, dwa czy
dziesięć razy, zawsze stajemy w obliczu nieznanego. Miłość może nas pogrążyć w
ogniu piekieł albo zabrać do bram raju - ale zawsze gdzieś nas prowadzi.

Piosenka „Babę zesłał Bóg”

 

ZOSIA I HENIEK 2

Heniek:

Zosiu, jakoś mi niedobrze. Czuję, że chyba znowu będę miał zawał. Zosiu słyszysz.

Zosia:

(rozwiązuje krzyżówkę) Tak, to by pasowało.

Heniek:

Zosiu słyszysz, chyba będę miał zawał.

Zosia:

Inaczej atak serca. Co mówiłeś Heniu?

Heniek:

Mówiłem, że będę miał zawał.

Zosia:

Zawał. Pasuje, że też sama na to nie wpadłam. Widzisz Heniu, czasami jednak się do czegoś przydajesz.

Heniek:

Zosiu, ale ja poważnie.

Zosia:

Tak, Heniu poważnie mówiłam, czasami się na coś przydajesz. Ale, tylko czasami.

Heniek:

(dostaje zawału) Zosiu, naprawdę źle się czuję. Dzwoń po lekarza, słyszysz dzwoń.

Zosia:

(zauważa, że Heniek ma zawał) Dzwoń, łatwo ci powiedzieć dzwoń. Ja jestem ciekawa, kto później będzie płacił rachunki za telefon.

Heniek:

Zosiu, ale tym razem to naprawdę zawał.

Zosia:

Naprawdę, to już siódmy raz w tym tygodniu, a dziś jest dopiero wtorek.

Heniek:

Zosiu zadzwoń.

Zosia:

Heniu, poczekajmy, może tym razem samo przejdzie. (Heniek traci przytomność) O nie Heniek, to się nazywa szantaż. Słyszysz, Heniek, przestań. No, co za facet, ten to jak się uprze to koniec. Dobra, Heniek zadzwonię. Co mi tam, ale tym razem, ty się będziesz później tłumaczył? (Bierze telefon i dzwoni) Halo pogotowie. Dobry wieczór, to znowu ja, chciałabym wezwać karetkę. Dobranoc. (Odkłada słuchawkę) Uuf, ledwo zmieściłam się w jednym impulsie. Dobra Heniu, daj spokój, zaraz tu będzie karetka.

Heniek:

(mówi ostatkiem sił) A podałaś adres Zosiu.

Zosia:

Adres? Widzisz Heniu, przez twoje zachowanie, zapomniałam podać adresu. Zobacz, do jakiego stanu mnie doprowadziłeś. Rób tak dalej, a mnie wykończysz i kto ci będzie wtedy po karetkę dzwonił? Rób tak, dalej Heniu. (Dzwoni) Halo, pogotowie. Tak, to ja dzwoniłam przed chwilą. Wiem, wiem, nie podałam adresu. Moje nazwisko? Zofia Puszcza. Kto się puszcza? Proszę panią mnie nie interesuje, kto się puszcza. Ja mam na nazwisko Puszcza, Zofia Puszcza, to po mężu. A po co pani panieńskie. No dobrze, panieńskie Zofia Łatwa. Tak Łatwa, imię też mam panieńskie. A co w tym dziwnego. Kryśka, jaka Kryśka. A!!!! Kryśka cześć, co za spotkanie. A od kiedy, ty pracujesz na pogotowiu. No, to nieźle ci się powodzi. Co, czy ja pracuję? No wiesz, w zasadzie to bym mogła, spokojnie, bym mogła, ale normalnie, nie chce mi się. Ale mów, co u ciebie słychać. Jak tam wyszłaś, za tego koślawego Wieśka z IV b. (śmiech) Nie gadaj, za doktora, wyszłaś za lekarza?.Kurcze... Jak się cieszę. Co u mnie, no uuu mnie w porządku. Tak, jestem mężatką. Co? Nie, nie, nic z tych rzeczy. Bardzo dobrze mi z nim. Jest naprawdę cudowny, wiesz przystojny, troskliwy, wyrozumiały, bogaty, prawnik. Nie musisz mi zazdrościć, po prostu poszczęściło mi się. Z jakim Heńkiem? A tym, nie, nie wiem, co się z nim dzieje. W zasadzie to nie mam z nim żadnego kontaktu. Z nim, to już jest przeszłość. Przestań się śmiać. To było dawno. (Heniek popada w konwulsje) Uspokój się, nie widzisz, że rozmawiam. Co? Nie do ciebie, ja do męża. Nie teraz kochanie, zaraz kotku do ciebie przyjdę, jeszcze chwilunia. (Heniek popada w jeszcze większe konwulsje) A wiesz, mąż kolację przy świecach zrobił, a zaraz potem wychodzimy na bankiet. Nie, nie musisz kończyć, mąż poczeka, mówiłam ci, że jest wyrozumiały, poza tym, wiesz ja jestem taka independent. (stan Heńka, szkoda pisać) A widujesz czasami Cześka? Tak! Co tam u niego słychać? No, co ty, nie mów. Ma zakład pogrzebowy. To nawet do niego pasuje, on zawsze miał taką grobową minę. Że, jak? A, że mu się interes nieźle kręci. No tak, teraz to ma cały czas martwy sezon. Co? Po co właściwie dzwonię? A tak, wiesz, właściwe bez powodu. (Heniek chyba zszedł) Aha, tak przy okazji, to możesz mi podać numer do Cześka, bo mam przeczucie, że może być przydatny. Czy coś się stało, nie teraz to już nic. No ja też, już muszę kończyć. Kolacja czeka, przy świecach. No cześć Krysia. (odkłada słuchawkę) Kolacja przy świecach, chyba przy gromnicach. Oj, Heniu ty to wszystko potrafisz zepsuć.

 

Pani redaktor

Ups…..(z przejęciem) czasami te manewry kończą się źle, ale nie zrażajmy się tym.

Miłości trzeba szukać wszędzie, nawet za cenę długich godzin, dni i tygodni smutku
i rozczarowań. Bowiem kiedy wyruszymy na poszukiwanie Miłości - ona zawsze wyjdzie
nam naprzeciw. Ale uważajcie, bo Miłość jest pełna pułapek. Kiedy chce dać znać o sobie - oślepia światłem i nie pozwala dojrzeć cieni, które to światło tworzy.

 

Piosenka  Danny „If Only you”

On - artysta w świecących, kreszowych spodniach
Ona - kobieta sukcesu
Akompaniator - akompaniuje w rytmie bluesa

(Akcja toczy się na dwóch płaszczyznach. Ona i Ona na krańcach sceny. Kiedy jedno mówi, drugie staje profilem do widza, zagubione w swych myślach)

On - Jest to prawdziwa historia, moja historia. Spotkałem ją przy Zakładach Przetwórstwa Mięsnego - Kobieta zjawisko...
Ona - Ta historia wydarzyła się naprawdę. Było to jakieś trzy, cztery lata temu w Grudziądzu. Dostrzegłam go po drugiej stronie ulicy tylko dzięki tym świecącym spodniom z kreszu. Ziewnął leniwie, a potem spojrzał prosto na mnie.
On - Podszedłem do niej pewny niczym lew i oznajmiłem, że resztę mojego życia chcę spędzić właśnie z nią.
Ona - Cały drżał, kiedy wybełkotał jakieś słowa o kawie i ciastkach Jego nieporadność była wzruszająca, oczy błękitne i te ręce jak u drwala. Ścięło mnie.
On - Szybko zamieszkaliśmy razem. Wiecie jak to jest: romantyczne kolacje, czułe słówka, pierwszy wspólny zakup: pralka. Czułem się jak młody bóg.
Ona - Szybko zamieszkaliśmy razem, Wiecie jak to jest: romantyczne kolacje, czułe słówka, pierwszy wspólny zakup: miska. Idylla szybko się kończy: on bez pracy, a ja?
On - Ona - kobieta sukcesu, ja - artysta. Ona nie potrafiła zrozumieć tego, że weny można szukać siedząc godzinami przed telewizorem.
Ona - Kanapa, telewizor, cały on- artysta. Kiedyś napisał dla mnie wiersz, nawet się wzruszyłam, ale to był już koniec.
On - Pisałem jej wiersze, poematy, ballady... Wszystko na nic. Kazała mi się wyprowadzić. A miała tak pięknie umeblowane mieszkanie. Co mogłem zrobić... Co mogłem?
Ona - Cham! Zniknął, a wraz z nim zniknęły wszystkie moje meble! Nienawidziłam go! Chciałam jego śmierci! Aż pewnego dnia szłam ulicą i zobaczyłam... Tak, to były one - świecące spodnie z kreszu!
(Dwie rzeczywistości schodzą się w jedną. Ona zauważa jego, on ją. Ona podbiega do niego w uniesieniu, chcąc wymierzyć mu siarczysty policzek. On zatrzymuje ją słowami)
On - Moja Kochana !!!!
(Ona łamie się. Ona i On wpadają sobie w ramiona, po czym pogodzeni zbiegają radośnie ze sceny.)

Pani redaktor

Będąc we dwoje i sami, najbardziej odczuwamy pełnię wszystkiego. Miłość i przyjaźń... Trzeba tylko rozumieć, zawsze starać się rozumieć. Miłość? – Jak wszystko, tak i to wymaga pracy – zwyczajnej, codziennej. Nawet miłości nie można puszczać bez steru, na wiatr. Nic nie jest tak omylne, jak tak zwane „nieomylne instynkty”. Czasami mężczyzna nie rozumie kobiety, jej potrzeby doskonalenia własnego ja. A przecież kobieta to długoterminowa inwestycja. Zobaczcie sami….

 

Roy Orbisom (Pretty women)

Skecz kabaretu Jurki

(Na scenę wchodzi uradowana babka, podśpiewuje coś pod nosem, siada na krześle, ma w ręku lusterko, w którym przegląda się. Jest zadowolona, ale po chwili zaczyna się szarpać za policzki - sprawdza, czy się wszystko trzyma, czy aby nie odpadnie. Widzi, że wszystko w porządku, wstaje uspokojona)

Krysia - Twarz super. (zagląda za dekolt) Ciekawe ile nowy biust kosztuje?
(przychodzi mąż z pracy, rozpłaszcza się, wita się nie patrząc na żonę)

Rysiu - Cześć. Wróciłem.

Krysia - (kokieteryjnie) No cześć.

Rysiu - (rozkładając gazetę) Co dzisiaj na obiad?

Krysia - Szampan.

Rysiu - Z czym?

Krysia - Z bąbelkami, a z czym?

Rysiu - (dopiero teraz spogląda na żonę) Kim pani jest?

Krysia - Niespodzianka.

Rysiu - Super. Proszę stąd wyjść. Liczę do trzech: Raz, dwa, trzy.

Krysia - Rysiu, to ja, twoja Krysia.

Rysiu - Krysia? (przygląda się kobiecie)

Krysia - No tak to ja.

Rysiu - Krysia? (głos faktycznie jakby Krysi)

Krysia - To ja..

Rysiu - Krysia? Krysia, słyszę cię. Mów jeszcze.

Krysia - Rysiu to ja. Zmieniłam sobie twarz.

Rysiu - Słyszę cię. Mów, mów jeszcze. (prawie krzyczy)

Krysia - Rysiu to ja. Twoja Krysia, zmieniłam sobie twarz! (też krzyczy)

Rysiu - (podchodzi do niej bliżej, zaczyna jej miętosić twarz i w końcu znajduje w niej swoją Krysię. Zadziera jej nosek i naciąga jedno ucho) Krysiaa!!!

Krysia - No tak.

Rysiu - (z niedowierzaniem) Krysia!!! ( na ucho) Krysia, co oni z tobą zrobili?

Krysia - (płaczliwie) Rysiu, ja wydałam na tę operację całe nasze oszczędności.

Rysiu - Co?! To to ma być nasz wymarzony komplet mebli ze Swarzędza?!

Krysia - Rysiu, ale to wszystko dla ciebie. Ja chciałam ci zrobić prezent.

Rysiu - To nie mogłaś mi czegoś kupić?!

Krysia - Ale ja chciałam jakoś tak niebanalnie.

Rysiu - To mogłaś sobie wyrwać włosy z nosa! Byłoby wystarczająco niebanalnie!

Krysia - (płaczliwie) Nie podoba ci się?

Rysiu - Krysiu, a źle ci było z tamta twarzą? Może nie byłaś najpiękniejsza. ale taką cię poznałem, polubiłem - i w pewnym sensie pokochałem. Krysiaaa!!! (podbiega do niej, szuka dawnej twarzy) Krysiu, wróć do mnie!! Tęsknię!!

Krysia - Rysiu! (prawie ryczy) To co ja mam teraz zrobić?!

Rysiu - (też prawie ryczy) Nie wiem, ja nie wiem, Krysia - wiem. Może ty zadzwoń do tego lekarza, może on ma jeszcze gdzieś twoją starą twarz?

Krysia - (błagalnie) Rysiu, a ja nie mogłabym sobie zostawić tej nowej twarzy?

Rysiu - Krysiu, a po czym ja poznam, która prawa, a która lewa strona, jak oba ucha takie same. Kto mnie będzie pocieszał krzywym noskiem? Kto meneli z klatki przepłoszy?! (biadoli pod nosem)

Krysia - Rysiu, to może ja wezmę rozbieg, uderzę twarzą w ścianę, a wszystko okaże się jakimś koszmarnym snem?

Rysiu - Spróbuj.

(Kryśka rozpędza się w stronę kulisy i uderza głową w ścianę, Rysio przez chwilę zagląda w tamtym kierunku, woła ją)

Rysiu - Krysia, pokaż się! Pokaż się, Krysia! (Krysia najwyraźniej pokazuje się mężowi, ale widz jej na szczęście nie widzi,)

Rysiu - (z przerażeniem lekkim) O Boże! Kim pani jest?! (schodzi za kulisę)

 

Pani redaktor:

 "Miłość, przyznajmy to wielka mistrzyni - potrafi zrobić z nas kogoś, kim nigdy
nie byliśmy." Kończąc program chce wszystkim serdecznie podziękować i podsumowac tak w dwóch słowach, no może w dwudziestu…my kobiety lubimy duzo mówic, ale do rzeczy.

Ciemność jest szczodra, jest cierpliwa i zawsze zwycięża,
ale w samym sercu jej siły leży jej słabość:
wystarczy jedna, jedyna świeca, by ją pokonać.
Miłość jest czymś więcej niż świecą.
Miłość potrafi zapalić gwiazdy. Dziękuję za przybycie..juz dziś zapraszam państwa na następny program pod tytułem „Renata Wkręt i dzieciaki” do zobaczenia.